Zastanawiając się nad tematem wpisu przychodziły mi do głowy różne zagadnienia. Zarówno z obszaru kompetencji „twardych”, stricte praktycznych, jak i „miękkich”. Jednakże wydarzenia zawodowe z ostatnich dni natchnęły mnie do napisania tym razem właśnie o umowach. O tym jak powinniśmy je konstruować.
Nie będę się rozpisywała o formach zawierania umów (umowa ustna, pisemna, z dochowaniem szczególnej formy…). Zasadniczo rzecz biorąc, każda umowa to kwestia indywidualna i powinna być spisana pod potrzeby stron, których to potrzeb nie należy, w tym wypadku, mylić z oczekiwaniami. Jeżeli spiszemy oczekiwania jednej strony, a tak to przeważnie wygląda, że jedna strona proponuje lub też niekiedy, wręcz narzuca wzór umowy, to na pewno nie będzie dobra umowa. Wystarczy sobie pomyśleć o umowach, jakie „musimy” zawierać z monopolistami… Dobra umowa powinna w równym stopniu zabezpieczać obie strony. Niestety, w naszym kraju jest to jeszcze rzadkie podejście i często zapomina się o tym, że sąd może zakwestionować takie zapisy i uznać, iż świadczenia, na które strony się umówiły nie są równoważne, umowa zawiera klauzule abuzywne lub, że jej treść narusza prawo albo zasady współżycia itp.
Co powinno się znaleźć w umowie zazwyczaj, chociaż intuicyjnie, jesteśmy wstanie określić, nawet nie będąc prawnikami. A jeżeli nie mamy pewności, to w intrnecie możemy znaleźć wiele, czasami nawet sensownych, wzorów.
Wiemy co ma być w umowie, ale jak to teraz zapisać? W moim, wybitnie subiektywnym, przekonaniu dobra umowa powinna być przede wszystkim krótka (na ile jest to możliwe) i, co najważniejsze, PROSTA. Oczywiście nie oznacza to, że każda umowa ma zmieścić się na jednej stronie. Jeśli przedmiot umowy jest złożony, wymaga on precyzyjnego opisania. W tym wypadku precyzyjnie oznacza też to, że ma ona być napisana takim językiem żeby nikt nie miał wątpliwości na co strony się umawiają. Co z tego, że w umowach mamy „piękne” paragrafy, ustępy i inne punkty, kary na każdą okoliczność… ale gdy przychodzi co do czego, to nikt nie wie jak te zapisy należy interpretować i każdy, z niejednym prawnikiem i sędzią włącznie, rozumie je inaczej?
Nie może być mowy o dobrej umowie gdy strony w rzeczywistości jej nie rozumieją. Tworzenie umowy jest procesem bardzo pracochłonnym, gdyż to właśnie wtedy musimy przelać na papier, w formie zgrabnych zapisów wszystko na czym nam zależy. Musimy przewidzieć wszelkie okoliczności, nawet te najmniej prawdopodobne, ale nie popadajmy w obłęd. Używajmy języka zrozumiałego, a jeśli dostajemy wzór umowy, w której nie jesteśmy pewni jak dany zapis interpretować nie bójmy się zapytać. Przed podpisaniem dokumentu zawsze możemy negocjować jego zapisy, po złożeniu podpisu, tłumaczenie z serii „bo nie wiedziałem/ nie rozumiałem co podpisuję” nikogo już nie będzie interesowało.
Tworząc treść umowy lub też otrzymując wzór od drugiej strony, poświęćmy odpowiednią ilość czasu by móc ją spokojnie przeczytać i zrozumieć. Żebyśmy mieli świadomość co podpisujemy. Dzięki temu unikniemy niemiłych niespodzianek, np. zaskoczenia w związku z naliczoną karą lub jej wysokością, brakiem możliwości odstąpienie od umowy, itp., itd.
Pamiętajmy, każda umowa jest inna. Czytanie tego typu treści, rzadko sprawia przyjemność ludziom, zwłaszcza z poza branży prawniczej, a nawet im nieczęsto ;) ale to w naszym interesie leży byśmy zarówno my, jak i nasz kontrahent wiedzieli co podpisujemy i na co się umawiamy. Dzięki temu unikniemy wielu stresujących sytuacji, które mogą się pojawić na etapie realizacji zapisów.
Marta Megger (Trener „bez owijania”)