Od kilku lat coraz powszechniejsze w zakresie stosunków pracy są dyskusje o mobbingu, molestowaniu, dyskryminacji, zasadach współżycia społecznego (a w zasadzie o ich łamaniu), prawach i obowiązkach pracodawców i pracowników, kodeksach, rozporządzeniach itp. Dlaczego te tematy są tak „topowe”, tak popularne? Pewnie niektórzy krzykną – taka moda, inni, że ludzie wymyślają bo im się pracować nie chce, bo są leniwi, roszczeniowi, zawsze im mało, że wieczne niezadowolenie i pretensje do wszystkiego to taka nasza narodowa dyscyplina.
Możliwie….możliwe, iż jest w tym jakieś ziarenko prawdy, ale co jeśli nie….jeśli to nie moda, nie chwyt marketingowy, tylko naprawdę ludzie w pracy (bo nad stosunkami w pracy chcę się dziś skupić) są dyskryminowani, mobbingowani, molestowani, nie przestrzega się ich praw, a narzuca tylko obowiązki, oczekując ogromnej wdzięczności za to, że przecież dostali szansę na rozwój zawodowy (często niestety bardzo wątpliwy), że przecież mają pracę i pensję na czas (co z punktu prawa nie jest żadnym wyczynem ze strony pracodawcy tylko jednym z jego podstawowych obowiązków) i, że tak naprawdę jak tylko myślą o pracy to boli ich głowa, żołądek, a momentami odechciewa żyć. Oczywiście powiecie, iż każdy jest kowalem swojego losu, przecież nikt nas nigdzie siłą nie trzyma…nie podoba Ci się obecna sytuacja w pracy to ją zmień. Zgadzam się z tym, tylko bardzo często teoria odbiega znacznie od praktyki. Dlatego dziś chcę się zastanowić dlaczego do takich sytuacji dochodzi. Podejrzewam, że ilu ludzi tyle opinii…moim zdaniem jednak głównym winowajcą jest szacunek, a tak naprawdę jego brak, nie szanujemy się ani w pracy, a ni w życiu. Czym zatem w ogóle jest ów szacunek?
Według definicji PWN jest to „stosunek do osób lub rzeczy uważanych za wartościowe i godne uznania”.
Moim jednak zdaniem trudno go jednoznacznie zdefiniować, ale albo czujemy się szanowani albo nie. Dla mnie osobiście wiąże on się z uczciwością, szczerością, liczeniem się w moim zdaniem (i nie mam tu na myśli narzucania swojego zdania, tylko wypowiadanie opinii), ale i uprzejmością (np. zwykłym odpowiedzeniem na dzień dobry), argumentowaniem swoich decyzji, brakiem chęci pokazania na siłę swojej wyższości (np. w przypadku relacji przełożony-podwładny), brakiem obłudy, niewykorzystywaniem naiwności, uległości i dobroci innych…. Jeżeli na przykład rozmówca, patrząc mi w oczy kłamie (lub jak się mawia w niektórych kręgach nie mówi wszystkiego) to według mojego pojmowania rzeczywistości, po prostu mnie nie szanuje.
A jeśli to przypadkiem są to nasi współpracownicy czy szef…cóż to nie zmienia sytuacji, to nadal brak szacunku. Gdybyśmy się bardziej szanowali, a niekiedy mieli więcej empatii w stosunku do siebie nie tylko w pracy, ale i tak generalnie w życiu to myślę, że wszystkim żyłoby się i pracowało lepiej. Pewnie, że ważne aby na początku każdej relacji jasno ustalić zasady, co jestem w stanie zaakceptować, a co nie, na co jestem w stanie się zgodzić, a na co nie. Tylko, że jak już wspominałam wcześniej, teoria często znacznie odbiega od praktyki, bo po pierwsze niektórych rzeczy dowiadujemy się wraz z nabywanym doświadczeniem (np. że współpracownicy mogą być nieuczciwi, zakłamani, bezwzględni, czy choćby pozbawienie kultury osobistej), po drugie niby myślimy, że jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność i zachowanie oraz wiemy jak się zachować, a w konkretnej sytuacji i tak jesteśmy zszokowani i nie do końca od razu wiemy jak zareagować. Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać, ale nie o to chodzi, chcę tylko Was skłonić choćby do chwili refleksji w trakcie nadchodzących jesiennych wieczorów.
Kiedyś przeczytałam taką myśl „dostaniesz ode mnie tyle szacunku, ile sam mi go dasz” i wówczas bardzo mi się spodobała, pomyślałam, iż jest bardzo prawdziwa…dziś jednak z biegiem lat i nabytym doświadczeniem muszę zweryfikować swoje odczucia…Niestety to, że my kogoś szanujemy nie oznacza, że odwdzięczy się tym samym, więc z biegiem czasu też przestajemy taką osobę darzyć szacunkiem….czy to dobrze czy źle…nie wiem…ale najważniejsze abyśmy byli w zgodzie z samym sobą, czego Wam i sobie życzę. Mimo wszystko ze swojej strony zachęcam abyśmy szanowali się wzajemnie, być może wtedy nie będziemy musieli tak często mówić o mobbingu, dyskryminacji etc.
Agnieszka Łokaj (Trener "bez owijania")